Jak wiadomo, studenci borykają się na co dzień z wieloma problemami. Ich życie nie kręci się tylko wokół nauki i przebywania na uczelni – ich czas zajmuje wiele rozmaitości. Studenci, jak wszyscy młodzi (i nie tylko) ludzie, uwielbiają spędzać czas ze znajomymi, imprezować, wychodzić na miasto i korzystać z czasu wolnego, jak tylko się da. Jednak przychodzi taki moment, że chciałoby wrócić się do domu – chociaż na kilka dni. Zazwyczaj tak się składa, że do domu droga daleka, tak więc, żeby się tam dostać, konieczna jest podróż pociągiem. I to nie byle jakim.
Podróż studenta rozpoczyna się na stacji Poznań Główny, a kończy się w różnych częściach Polski. Zanim dotrze się na dworzec kolejowy, konieczne jest zabranie niezbędnego bagażu (zazwyczaj nieziemsko ciężkiego, którego nie sposób dopiąć) oraz prowiantu na kilkugodzinną podróż. Jak wszyscy dobrze wiemy, z pociągami bywa różnie. A zazwyczaj tak, że nigdy nie przyjeżdżają na czas. Ich opóźnienia zazwyczaj zaczynają się od niegroźnych pięciu minut, a kończą na trzygodzinnym (żeby tylko!) poślizgu. Bilet na drogę został zakupiony z przynajmniej tygodniowym wyprzedzeniem (bilety na pociągi rozchodzą się jak ciepłe bułeczki, trzeba je kupować, póki jeszcze są dostępne) przez Internet, dlatego z pełnym ekwipunkiem można wyczekiwać wjazdu machiny na peron.
Kiedy niekończący się pojazd wjeżdża na tory, tłumy podróżujących szykują się do wejścia do środka, przypomina to nieco przygotowania do maratonu. Wszyscy zakasują rękawy, biorą walizki w dłonie i pędem zmierzają do wagonów, jakby od tego zależało ich życie. Biedny student czeka w spokoju aż każdy znajdzie się wewnątrz i na końcu wkracza do pociągu, by znaleźć swoje miejsce. Po kilku minutach przeciskania się przez wąskie korytarze i kolejki do przedziałów, udaje się dotrzeć na miejsce. Niestety, zazwyczaj przedziały są już wypełnione po brzegi, a nasze miejsce ma bardzo ograniczoną przestrzeń – no ale nic, przepychamy się przez siedmiu towarzyszy, którzy już zajęli swoje siedzenia w przedziale i możemy cieszyć się z tego, że podczas kilkugodzinnej podróży posiadamy miejsce siedzące. Zanim jednak rozsiądziemy się wygodnie, należy włożyć walizkę na półkę, która znajduje się nad naszą głową, co stanowi nie lada wyzwanie. Bierzemy się do roboty – ostatkami sił udaje nam się dokonać tego czynu, bo (jak wiadomo) w pociągach można liczyć tylko na siebie i własne siły. W końcu zajmujemy miejsce i możemy podziwiać widoki za oknem – mijamy kolejne stacje, przyglądamy się wsiadającym i wysiadający pasażerom, patrzymy na przyjemne dla oka krajobrazy i kontemplujemy nad życiem, słuchając dźwięków ulubionych piosenek.
Jednak taki stan nie trwa zbyt długo, ponieważ często jest tak, że nagle w trakcie podróży pociąg staje w szczerym polu z niewiadomych przyczyn. Wtedy dopiero rozpoczyna się przygoda – ludzie zaczynają chodzić w tę i z powrotem wzdłuż pociągu, rozpoczynają rozmowy o życiu i swoich problemach, a niekiedy możemy poznać historię całej rodziny starszej pani siedzącej obok. Po kilkudziesięciu minutach pojawia się konduktor, by sprawdzić bilety i poinformować, że mamy niemal godzinne opóźnienie z przyczyn technicznych, ale na szczęście pociąg wyrusza w dalszą trasę. Znów wkładamy słuchawki w uszy i cieszymy się, że możemy odetchnąć choć chwilę. W myślach mamy już domowy obiad i własne, wygodne łóżko, za którym tak tęsknimy.
Po kilku godzinach jazdy pociąg w końcu kończy swoją podróż i zbliża się do stacji końcowej – nareszcie dom. Pomagamy starszym paniom ściągnąć ich bagaże z pociągowych, wysokich półek, żegnamy się z nimi uprzejmie, uśmiechając się, ponownie przeciskamy się przez tłum podróżujących, i w końcu wysiadamy na peronie w rodzinnym mieście. Mimo tego, iż wiemy, że będzie nam dane spędzić tutaj zaledwie kilka dni, nic nie jest w stanie zastąpić tego uczucia ulgi i błogiego zadowolenia. Warto było przebyć tak długą i niekończącą się podróż.